Nazwisko: Byami
Wiek: 20
Płeć: Kobieta
Rasa: Nefilim
Charakter: Dziewczyna na ustach ma zawsze lekki uśmiech, jednak swoje emocje próbuje ukryć za wieloma maskami wyrobionymi podczas całego swojego życia. Cicha obserwatorka, czasem rzucająca miłym słowem i ciepłym uśmiechem. Uczucia wymykają się jej spod kontroli kiedy się w kimś zadurzy, bądź rozmowa schodzi na temat jej przeszłości czego bardzo nie lubi. Najczęściej czas spędza wśród ludzi, aby usłyszeć coś ciekawego dla zapełnienia nudy. W środku niej tli się wrażliwa dziewczyna, czekająca na księcia na białym koniu, który pomoże spełnić jej marzenia o podróżach i szczęśliwym związku, aby uleczyć złamane serce jaki pozostawił jej dawny przyjaciel.
Historia: Po powiciu niemowlęcia panna Byami oddała Norę pod opiekę swojemu dziadkowi, który ostatecznie zgodził się na wychowanie bękarta. Dzięki podróżą po całym kraju dziecko mogło poznawać nie tylko kraj ale i obyczaje jakie panowały, dostała wykształcenie i nauczono ją manier, aby mogła poślubić znakomitego lorda. Dostała kilka propozycji małżeństwa, jednak każde odrzucała. Miała bowiem inne plany, a mianowicie uciekła wraz ze swoim przyjacielem w poszukiwaniu przygód i odkryciu nowych krain dzięki którym dostaną sławę oraz pieniądze. Podczas jednej wyprawy na morzu zostali rozdzieleni przez kobietę, w jakiej kochał się przyjaciel młódki i każdy wyruszył w swoją stronę poszukując nowych kompanów. Błąkała się większość czasu po nadmorskich miastach, jednak kiedy to zainteresowanie jej osobą wzrosło Nora wyruszyła do Uśmiechu Fortuny. Miejsce to zasłynęło dobrą sławą, a ona musiała po prostu je sprawdzić.
Opis wyglądu: Szczupła kobieta o bladej skórze i o długich, czarnych włosach zazwyczaj wymyślnie splecionych tak, aby nie przeszkadzały w niczym i odkrywały czerwone rumieńce. Uwagę przykuwają również soczysto zielone oczy oraz duże usta, zazwyczaj pomalowane na ciemne kolory oraz długa, łabędzia szyja. Kształtne, duże piersi zakryte są zazwyczaj pod ładnymi, drobno zdobionymi bluzeczkami ozdobionymi lekkimi wisiorkami i białymi paciorkami, zaś spodnie są zazwyczaj ciemnego koloru ukrywające kształtne, szerokie biodra. Pod spodniami zawsze nosi pończochy, obok których ukrywa broń oraz najlepszą bieliznę, delikatną oraz naprawdę drogą w przeciwieństwie do reszty ubioru. Na pasku przyczepiony ma jeden sztylecik ozdobiony jednym rubinem umieszczonym na misternie wykonanej rękojeści. Nosi zazwyczaj ciężkie buty, które nie wymagają większej pielęgnacji i do nich przywiązuje najmniejszą wagę. W nocy śpi jedynie w luźnej koszuli nocnej, całkowicie rozczochrana i tak spotkać ją można dość często, bo lubi odwiedzać ludzi po zachodzie słońca.
Broń: Dwa sztylety ukryte obok pończoch oraz jeden, ozdobny na pasku
Zdolności specjalne: Kontroluje krew z czego potrafi zmienić jej kształt, objętość oraz strukturę. Może używać jej wewnątrz, jak i na zewnątrz każdego kto posiada choć trochę krwi w sobie a najczęściej używa tejże umiejętności do ataków i obrony, mniej przy uleczaniu, gdyż potrzeba do tego dużej wiedzy anatomicznej. Ona nie posiadła jej dostatecznie dużo, ile potrzeba do leczenia.
Stanowisko: Aktualnie szuka czegoś w Uśmiechu. Może akurat tu jej nie wywalą.
Kontakt GG: 52417514
*Nikt nie mógł zarzucić Nissare, że jest nierobem. Nigdy też się nie użalała specjalnie na ilość pracy, chociaż jej ogrom niejednego mógłby przytłoczyć. Kucharzyła, stawała za barem, podczas ruchliwszych dni kelnerowała, czasem przerywała burdy, a w tym całym galimatiasie musiała znaleźć jeszcze czas na budowę urządzenia teleportującego dla Malgrana i Eldara. Gdzie w tym wszystkim "chwila dla siebie"? Nie było i koniec. Wszystko przez to, że Santorin zaniemógł na jakiś czas. Sytuacja odbijała się dość mocno na wyglądzie smoczycy, gdy udawała człowieka: każdy włos żył własnym życiem, a cienie pod oczami niemal zlały się w jedno z mocnym makijażem. Spojrzenie miała średnio przytomne i kiedy tylko ktoś do niej coś mówił najczęściej musiał powtórzyć. Dzisiaj było tak samo. Nissare opierała się niedbale o blat baru, podpierała głowę na pięści i nie przejmowała się mężczyznami wgapionymi w jej biust. Rozdziawiła uszminkowane usta w nieeleganckim, acz zdrowym ziewnięciu. Gdy zbliżyła się osoba z nieznaną buzią, Nissare spojrzała na nią niemal identycznie co pies myśliwski, który należy do rasy obdarzonej równie dobrym węchem co obwisłymi powiekami zasłaniającymi "ślepia właściwe". Słowem: ze śladowym zainteresowaniem. Albo jakby miała kaca.* Cooo? Pracy szukasz? Coś się znajdzie... *Zaczęła na oślep macać słup przy barze, w który wbito lekko zardzewiały gwóźdź z kawałkiem papieru. Tyle że listę gdzieś wcięło o czym kobieta przekonała się po spojrzeniu w tamtą stronę. Skrzywiła się lekko, lecz po chwili już wróciła do pozycji wyjściowej, niby znudzonej, a jednak umęczonej.* Oj, ni ma. Czekaj, niech no pomyśle, gdzie może być. Z tego co pamiętam ktoś miał spisać listę stanowisk na nowo, bo ludzie się Santorina nie mogli odczytać... *Potarła oko.* Malgran w cherońskim nie jest piśmienny... Kogita malowała paznokcie... Hefan umie pisać tylko cyfry... Cahira nie ma... Lora pranie robiła... Atrox może ją mieć. Tak, raczej Atrox. I tak nie sypia, więc ma z nas wszystkich najwięcej czasu. *"Zaspana" rozejrzała się po sali, lecz wśród opalonych twarzy i pojaśniałych od słońca głów nie znalazła kruczego jegomościa.* Chyba nie ma go tutaj... Niee, raczej nie ma... Personel zawsze się przyda. Jeśli naprawdę chcesz z nami pracować idź na podwórze i poszukaj Atroxa. Rozpoznasz go od razu: rosły jest, rogi ma, ogon i roztacza złą energię.
OdpowiedzUsuńGłupi koń- syczała w myślach przywiązując wodzę do niskiego płotu stojącego na przeciw Uśmiechu, strzepała kurz z kolan na które upadła kiedy tylko próbowała wyjąć mu z pyska marchew. Podwędziła ja z pola aby mieć co do gęby włożyć, a ta kupa mięśni bezczelnie wyjęła ją z torby kobiety przez co żołądek wołał o pomstę do nieba. Sprawdziła raz jeszcze, czy na pewno jej ogier nie ucieknie i dopiero wtedy zawitała w tawernie z całym swoim malutkim bagażem, usiadła przy barze przywołując do siebie kobietę. - Pracy szukam- rozbrzmiała patrząc na nią z uśmiechem- Macie coś? I od razu piwo proszę- z kieszeni wyjęła kilka monet, starannie je wcześniej wyliczając, czy aby na pewno starczy. Swoją ostatnią zapłatę straciła na nieokiełznanego konia, którego by teraz diabłu oddała z dopłatą, tak ją irytował.
UsuńPo oddaniu monet kobiecie, sama rozejrzała się po sali. Rosły, tak? I rogi do tego...- Raczej go nie przeoczę w takim razie, dzięki za pomoc- nikły uśmiech znikł wraz z podaniem jej piwa. Opróżniła kufel jednym haustem wycierając lekko usta w białą chustkę, wsadziła ją na nowo do kieszeni sprawdzając czy aby na pewno nie zmyła pomalowanych ust. Oblizała się jeszcze wstając, minęło kilka osób idąc na podwórko, a pierwsze co dostrzegła do jej koń pasący się w jakimś ogródku. Zadowolony pomachiwał ogonem zjadając kwiaty, zamknęła szybko drzwi i chwyciła go za porwaną uzdę odciągając go. Cholera nie koń.
- Sprzedam Cię cholero jedna, oj sprzedam- mruknęła do niego trzymając go mocno- Do rzeźnika nawet, po jakiego diabła ja cie kupiłam. Już osioł byłby lepszy- odstawiła go na bok, obok innych koni aby zatopił się w wodzie- Teraz szukać tego całego Atroxa psia jego mać.
Nora
*To zadziwiające, jak szybko sytuacja może się zmienić z sielanki w walkę ze strachem bądź obrzydzeniem za sprawą jednego tylko elementu. Chociaż nowy przy poidle ogier z początku próbował się rządzić, chcąc powiększyć swoją przestrzeń osobistą przy źródle cennej wody, obecne już stadko złożone z trzech innych wierzchowców nie ugięło się. Jednak wszystkie jak jeden mąż poczęły zarzucać łbami, rwać lejcami i tupać gniewnie, gdy koło poidła coś upadło ciężko. Istna obrzydliwość, bowiem była to ludzka ręka - oderwana w połowie bicepsa, dobrze umięśniona, raczej męska i już lekko nadgniła sądząc po bladości zmieszanej z odcieniami zieleni i fioletu, sinych paznokciach i zesztywnieniu. Nosiła także całkiem świeże, niewielkie ślady po ugryzieniach. Człek aż brzydził się tego dotknąć. Wtem przed kończyną wylądowało nie mniej zaskakujące stworzenie. Opatulone było w wiśniowy płaszcz zszyty pod szyją i dodatkowo spięty skórzaną obrożą. Spod kapturka wysuwał się szczupły, krótki pyszczek o płaskim nosie i przy lepszym przyjrzeniu zdradzający jako takie oznaki ludzkiego pokrewieństwa. Lecz zamiast dłoni, stóp czy łap spod płaszcza wystawały karykaturalnie długie, bo mierzące kilkadziesiąt centymetrów brunatne pazury-szpikulce. Potwór nie większy od psa machinalnie schylił się po odrąbaną kończynę, ale zaraz obrócił łebek ku Norze, przekrzywił i zaklekotał w gardle. Po chwili rozdziawił małe usteczka do absurdalnych rozmiarów, błysnął szpilkowymi zębami, porwał rękę i uciekł z nią na podwórze jak radosny, czworonożny pupil. W ślad za osobliwym "zwierzątkiem" na scenie pojawiła się kolejna dziwność. Z zeschniętych błoni dzielących posesję od lasu zszedł rosły mężczyzna odziany w kubrak w kolorze burgunda, ciemne spodnie i masywne buty z gadziej skóry. Machał niezbyt długim, czarnym ogonem. Chociaż demony w tych stronach do rzadkość, o prawdziwą konsternację przyprawiał ogromny dębowy bal, który mężczyzna niósł na ramieniu bez wysiłku, jakby to był byle kijek albo zwiniętym dywan. Zrzucił pień na środku podwórka z hukiem, a kiedy opadł kurz, dało się dojrzeć u osobnika pokaźne rogi wystające spomiędzy burzy czarnych włosów. Pasował do opisu Atroxa, który Nora usłyszała od Nissare. Domniemany Atrox, nieświadomy tego, że ktoś go szuka, zajął się wydrapywaniem czegoś w korze, zaś zakapturzony stwór biegał po podwórzu w pogoni za ciskaną w koło ręką.*
UsuńObrzydzenie dopadło ją z chwilą dostrzeżenia ręki, wręcz siłą zatrzymała odruch wymiotny cofając się w stronę bardziej bezpiecznego budynku, a przynajmniej tak się jej tylko zdawało bo nie wiedziała, że to coś mogło wchodzić nawet tam. Nie zwracała teraz uwagi na konia, tylko śledziła wzrokiem okropnego potworka gryzącego łapczywie odciętą rękę. Kto by się spodziewał czegoś takiego na terenie tawerny? Już miała wracać gdyby nie barczysta postać wyłaniająca się z lasu, niosąca ogromny pieniek na co bardziej zwróciła uwagę, a w chwili nieuwagi nawet dotknęła nogą niebieskiego stwora przebiegające obok. Odskoczyła automatycznie kroki kierując do rogatego mężczyzny.
Usuń- Atrox?- spytała, niebieskoskóry odbiegł na paręnaście dobrych kroków więc nie miała o co się martwić- Miałam iść do Ciebie, masz jakąś listę od Santorina a pracy szukam- podrapała się po głowie patrząc w złoto-czerwone źrenice. Pewnie mu przeszkadzała, więc chciała szybko zobaczyć co mają i odejść jak najprędzej. Zwłaszcza od biegającego Chochlika przyprawiającego ją o obrzydzenie i mdłości. Okropne stworzenie- stwierdziła w myślach, czekając aż Balzigeer jej odpowie. Kawał chłopa z niego był, musiała przyznać, a i nawet przystojny jak na demona.
*Kucając przed pniem, palcem wskazującym i kciukiem odmierzał długości, a po uzyskaniu właściwego wyniku ostrym pazurem rył kreskę na korze i mierzył od nowa. Tym sposobem odznaczył już trzy części. Zabierał się za wyznaczenie czwartej, kiedy usłyszał czyiś głos. Kobiecy. Obejrzał się. Miał złe spojrzenie, lecz nie chodziło o nastrój, który podobno odzwierciedlały oczy. One były po prostu... złe. Agresywne. Władcze. Odpychające. Stanowiły jeden z wielu kontrastów, bowiem mężczyzna usposobienie miał raczej spokojne. Ci, który mieli przyjemność z Atroxem obcować, koniec końców zaczynali się zastanawiać, jakim cudem osobnik taki jak on stał się kim stał.* Tak, to ja. O co chodzi? *Zapytał nie bez głębokiego pomruku. Wstał i otrzepał pazurzaste dłonie z resztek kory, drzazg i innych brudów. Wyprostowany, wydawał się jeszcze większy. Może przez rogi...? Kiedy usłyszał po cóż dziewka przyszła, jedną rękę oparł na biodrze, a drugą przyłożył do brody w wyrazie głębokiego zamyślenia.* Lista? Nic od Santorina nie dostałem... Zaraz, o to Ci chodzi może? *Odpiął niepozorny, bo czarny, guziczek na piersi i z niemal niewidocznej kieszeni kubraka wyjął nieco pożółkłą, złożoną na cztery notkę. Oddał ją zainteresowanej. Po rozłożeniu jeszcze ciepłego papieru okazało się, iż jest to bardzo starannie wykonany spis stanowisk - pochyłe, ozdobnie dopieszczone zawijaskami litery nakreślone czerwonym tuszem cieszyły oko.* Proszę bardzo. *Blady stwór skryty pod krwistą pelerynką przestał ganiać za nadgniłą ręką. Zamiast tego podszedł do rozmawiających zmęczonym kroczkiem, rzucił zabawkę na ziemię. Niczym wierna psina wcisnął się między łydki Atroxa i zaległ w roztaczanym przez niego cieniu. Oddychał bardzo szybko oraz chrapliwie. Czymkolwiek to było też nie przepadało za upałami.*
UsuńOdebrała szybko kartkę otwierając ją delikatnie i kiwając na szybkiego głową, rozprostowała karteczkę bardziej czytając ładne pismo. Więc co oni tu mieli... Westchnęła cicho przejeżdżając spojrzeniem po każdym zdaniu dosyć długo, aż w zastanowieniu zagryzła pełne wargi przez co lekko zmazała ciemny kolor na ustach. Barman oraz pokojówka zainteresowali ją najbardziej, bo na obu tych pracach znała się doskonale. Właśnie w nadmorskich miasteczkach albo podawała piwo albo sprzątała pokoje w tawernach, a pieniądze z tego były dobre. Nie narzekała. Pomijając pijaków przy barach oraz zboczonych jegomości grasujących w pokojach jakie miała wyczyścić. Otworzyła szerzej usta, posmarowała wargi same o siebie nawilżając je przy okazji odrobiną śliny.
Usuń- Świetnie się składa- wypielęgnowanym paznokciem podkreśliła dwa słowa na karteczce- Macie już pokojówkę, nie? To nic. Zgłaszam się jako druga, pomocy nigdy za wiele- zwinęła małą kartkę w rulonik podając mu ją wprost do dłoni, uważając na ostre pazury- Zaczynam od zaraz? A i mam jeszcze interes do ubicia z właścicielem, nie ma go raczej skoro mnie do niego nie wysłano. Muszę sprzedać to zwierzę, na mięso nawet- kciukiem wskazała na ogiera ubiegającego się o względy klaczy. Ta najwyraźniej miała go w zadku ładnie mówiąc- Jest strasznie uparty i bezużyteczny- wyznała zgodnie z prawdą- A skoro mamy pracować w jednym miejscu od razu się przedstawię. Nora Byami- wyciągnęła ku niemu dłoń patrząc na niego z wymuszonym uśmiechem, gdyby nie jego niemiły wzrok nawet wydawałby się jej dobrym mężczyzną. Eh...gdyby nie te oczy. I demoniczna aura otaczająca go zewsząd ale na to zwracała mniejszą uwagę. Zupełnie zignorowała potworka, widząc jak rozkłada się pomiędzy nogami Atroxa.
Dwie pokojówki, Lora i Nora... Zabawnie to brzmi. *Zamruczał z rozbawieniem bardziej do siebie, niż do dziewki. Ale nie jemu oceniać, każdy ma jedno życie i ma prawo przeżyć je jak sobie tego życzy. Jeśli Nora chce być pokojówką - dobrze. Przyda się pomoc, zważywszy na fakt, iż panna Beaumont nie była ostatnio w formie. Podobno w stanie tego dziwacznego osowienia Ruda znajdowała się od czasu zniknięcia niejakiego Cahira, w którym była zakochana. Jeżeli wierzyć plotkom, mężczyzna był magiem, ale również pracownikiem "Uśmiechu Fortuny" i klienci się go bali. Atrox osobiście nigdy go nie spotkał, chociaż po "Złej Stronie" nazwisko di Ardo było powszechnie znane ze względu na ich rodzinne, rzec można, tendencje do okrucieństwa. Z zamyślenia wyrwał go gest panny Byami - ręka wyciągnięta na powitanie. Nie uścisnął jej. Zamiast tego prawą dłoń położył sobie na środku klatki piersiowej, drugą schował za plecy i ukłonił się nieznacznie, troszkę dworsko.* Atrox Balzigeer, co zapewne już wiesz. *Jakby rozbawiony miną dziewki, wygiął usta w delikatnym uśmiechu i pokazał dłonie brudne mimo wcześniejszego otrzepywania.* Wybacz, mam brudne ręce, a na powitanie wypada odpowiedzieć, szczególnie kobiety. *Temat zboczył na konia. Mężczyzna rzucił okiem na ogiera, którego klacz bezwstydnie ugryzła w ucho w ramach kary za bycie nachalnym. Przez myśl mu przeszło, iż Nora próbuje zastosować w praktyce stwierdzenie "Idź do diabła", aby pozbyć się zwierzęcia. Ponownie w zamyśleniu potarł podbródek - nie był specjalistą od koni, ale co-nieco wiedzy liznął w czasie długiego życia.* Nie jest "bezużyteczny". Ma mocne nogi, ładną linię grzbietu i kształtną głowę. A że uparty... No cóż, każdy młodzik próbuje stawiać na swoim. Przypuszczam, że po prostu dałaś sobie wejść na głowę. Santorin jest co prawda niedysponowany, ale nie potrzeba jego eksperckiego oka by wiedzieć, iż tego ogiera łatwo nie sprzedasz. To koń wierzchowy. Na północy, w nadmorskich miastach może byłby z niego pożytek w straży miejskiej albo dla urzędnika, który wystroiłby go jak się patrzy. Ale to jest południe, tutaj upały dają się we znaki znacznie bardziej. Zwierza nawet domokrążca nie weźmie, za mały jest aby wyładowany wóz ruszyć z miejsca. Pługu też nie pociągnie, padłby z wycieńczenia w tym upale po jakieś godzinie pracy - poza tym chłopi preferują gorgony. Wydaje mi się, że Twój jedyny ratunek, panno Byami, to spróbować opchnąć konia szlachcicowi. Lubią takie narowiste, reprezentatywne, w sam raz do karety albo przejażdżkę. Od czasu do czasu jakiś bogacz tędy przejeżdża, więc będziesz miała okazję dobić targu. *Słowa Atroxa miały całkiem sporo sensu, jeżeli człek przyjrzał się "towarzystwu" przy poidle, bo pomijając problematycznego ogiera i jego wybrankę, przy korycie uwiązano ogromnego, kosmatego dzika słynącego z krasnoludzkiego właściciela oraz imienia Farfocel, a także poruszającego się na dwóch łapach jaszczura zdolnego unieść jedną, góra dwie osoby. Gad pokryty był zielonkawą łuską, posiadał czerwonawy grzebień na łbie i zza prętów kagańca pogardliwie zerkał na resztę "kompanów"*
UsuńUkłoniła się lekko w jego stronę, kładąc obie dłonie na biodrach unosząc lekko długą koszulkę. Miło było porozmawiać z kimś takim, wychowanym i uprzejmym. Miła odmiana w przeciwieństwie do chamskiego i wulgarnego zachowania ludzi południa, aż nie mogła powstrzymać się przed prawdziwym uśmiechem- Imię znałam, nazwiska jeszcze nie- wytłumaczyła prostując się całkowicie- Miło widzieć kogoś wychowanego, a myślałam że ludzie z północy są tacy sami jak z południa. A tu taka miła niespodzianka- schowała obie dłonie za plecami, tam splatając je lekko. Rozmowa o koniu jej nie usatysfakcjonowała, zwłaszcza że takiego konia będzie trudno komuś wcisnąć. Głośne westchnienie rozniosło się po podwórzu, łagodny już wzrok przeniosła na ogiera- Oby szybko ktoś taki przybył, chyba sam diabeł płodził te zwierze, bo strasznie nieposłuszne to, uparte a nawet powiedziałabym, wredne. Co z tego, że ładne jak przy nim można szybciej osiwieć. I zginąć- poprawiła za ucho włosy, które opadły na twarz- Chyba może tu być? Czy mam go w inne miejsce zaprowadzić?- był o wiele spokojniejszy, odkąd dołączył do tamtych ale i tak wolała być przezorna. Zaczęłabym odkąd po raz pierwszy ją zrzucił. Powiodła wzrokiem przed siebie, na klatkę piersiową Atroxa ale zaraz uniosła podbródek. Chciała jeszcze porozmawiać, jednak przeszkadzać mu nie zamierzała. Ah, jaka szkoda- I ktoś może mnie oprowadzić? Tmta kobieta za barem wyglądała, jakby zaraz miała usnąć na stojąco.
UsuńNie wszyscy ludzie oraz nie-ludzie to barbarzyńcy. *Skomentował krótko, zaś o "spłodzeniu konia przez diabła" nie powiedział nic. Widać jednak było, że troszeczkę zbiło go to z tropu. Użycie takiego zwrotu próbował usprawiedliwić pewnymi przyzwyczajeniami, którymi Nora mogła nasiąknąć tam, skąd pochodziła. Co prawda od dość dawna, bo prawie siedemnastu lat, nie było go "w domu", ale pewny był, iż żaden z bardziej poważanych demonów nie gustuje w koniach. Może jakiś pomiot? Zaprzestał prób starcia zielonkawego mazu na środku dłoni, jaki pozostawił porostowy nalot na korze. Musiał powstać, gdy Atrox przytrzymywał pień podczas spaceru. Psia krew... Balzigeer nie podróżował wierzchem i bynajmniej nie tylko dlatego, że trudno było znaleźć dlań odpowiedniego wierzchowca. Jazda z punktu do punktu najzwyczajniej w świecie trwała zbyt długo. Inna sprawa, iż nie odczuwał najmniejszej przyjemności podczas tułania się powozem, gdy do takiej formy przemieszczania się już naprawdę był zmuszony. Dlatego też nie miał bladego pojęcia, czy ogier Nory mógł zostać.* Prawdę powiedziawszy to nie jestem pewny. Chyba może, ale normalnie będziesz musiała płacić za boks i wyżywienie. Tak jak Malgran... chociaż nie do końca, on chyba płaci tylko za wyżywienie Eldara. Podobnie będzie z Tobą, jeśli chcesz z nami pracować - Santorin potrąci Ci z pensji za zajęcie pokoju, ale nie pełną kwotę za miesięczny wynajem. W końcu mamy niejaką zniżkę pracowniczą... *Na jego twarzy nie pojawił się żaden grymas, lecz w złowrogich ślepiach błysnęła lisia iskierka. Odmownie po pokręcił palcem.* Ta tawerna jest znacznie ciekawsza, gdy eksploruje się ją samemu. To pokazuje jej unikatowy charakter. Nie wchodź tylko na najwyższe piętro, gdzie są gniazdo Hefana i pokój Santorina. Nie pokazuje się od dłuższego czasu, więc któż wie co tupło go tym razem... *Nagle zaciął się, jakby ktoś go smagnął biczem po łopatkach. Zmarszczył brwi w wyrazie zawartym między potępieniem a zmartwieniem.* Nie rozumiem. Co masz na myśli przez "jakby miała zaraz usnąć na stojąco"? O której kobiecie mówisz? O wysokiej, wyzywająco umalowanej, rudej, czy niskiej uszatej?
UsuńPrzynajmniej dobrze, że mógłby tu zostać. Jeszcze naciągnie kogoś, kto zechce odkupić od niej ogiera i wybije się na tym dobrze, musiała tylko dobrze to zorganizować zanim ktoś taki przybędzie. O ile przybędzie.- Mówię o kobiecie o mocnym makijażu, takiej z wyzywającej stronie i dość sporymi walorami, dość specyficzna ze względu na urodę. Wyglądała na naprawdę zmęczoną i gdyby mogła, zasnęłaby stojąc. O tym mówię- Zagryzła wargi, nie wspominała o tym, iż wygląda to tak jakby nie spała przez tydzień przez nadmiar obowiązków w pracy. Może i ona była na to skazana, nawet się z tym liczyła, jednak nie przejmowała się teraz tym zbyt mocno. Nawet tęskniła za pracą, przy niej mogła nawet odpocząć psychicznie od tego co się stało, I potrzebowała pieniędzy, a żadna praca nie hańbi. Prawie- Skoro mówisz, że lepiej jest poznawać to miejsce samemu nie zatrzymuje. Miło było poznać- ukłoniła się jeszcze odchodząc w stronę ogiera, unikając agresywnego spojrzenia demona. Konia uwolniła od uprzęży, aby już na spokojnie mógł się posilić, zabrała resztkę rzeczy, te najmniej cenne. Pogładziła ogiera po boku mrucząc coś cicho, o tym aby się zachowywał lub uciekł jak najdalej. Żwawym krokiem wróciła do budynku.
UsuńW uśmiechu gwar trwał nadal, usiadła przy barze poszukując wzrokiem danie jakie mogli jej podać. Nie pytała nawet o jedzenie, ważniejsze było zakwaterowanie i ten koń, a o jedzeniu pomyśli kiedy już skończą się jej pieniądze.- Pstrąga z rusztu w cytrynach- przejechała po dolnej wardze językiem.
*Trudno jest zdobyć jako taki posłuch wśród krzepkich i charyzmatycznych cherończyków, gdy jest się od nich mniejszym. Ci ludzie nie boją się poborców podatków, a jak do wsi przyjedzie banda niesfornych zbrojnych, czy to z ramienia władzy czy zwykłych bandytów, skrzykują się chłopy i dają popalić nawet wojownikom. Zajadli są bardziej, niż nie jedno wredne choróbsko. Może dlatego za nic mieli wrzaski Kogity, aby zostawili ją w spokoju. Jakiś facet brudną ręką pogładził ją po ogonie, inny wymownie szarpnął za mały dzwoneczek dyndający przy dekolcie, a pewien nadzwyczaj namolny gość cały czas skubał czubeczek jej ucha. W końcu kelnerka nie wytrzymała. A Santorin tyle razy mówił, że nie wolno bić klientów...* Nie dotykaj mnie, brudasie cholerny! *Wzięła szeroki zamach i z dzwoniącym hukiem strzeliła najbliższego bezwstydnika żeliwną tacą, na której zazwyczaj roznosiła jadło i napitki. Klient złapał się za krwawiący nos, z pomiędzy palców z niedowierzaniem patrząc ma niewielką, bojowo nastawioną kobietkę, która stuliła uczy i machała ogonem na boki jak wściekła kotka. Chociaż do kotki było jej daleko, bliżej do lisicy. Kogita ponownie zamachnęła się tacką.* Ktoś jeszcze chce dostać bonus do zamówienia?! *Popatrzyła groźnie po otaczającym ją półkolu facetów, ale żaden nie skusił się na "dokładkę".* No! I tak ma zostać! *Jak na profesjonalistkę przystało, wepchnęła narzędzie pracy, okazjonalnie także broń, pod pachę i kobiecym krokiem, stukając wysokimi koturnami podeszła do stolika najnowszej koleżanki z pracy o czym jeszcze nie miała okazji wiedzieć.* Coś podać? *Usłyszawszy zamówienie, zaraz zaczęła je spisywać na niewielkim skrawku papieru, bo inaczej mogłaby się pomylić i przynieść nie to danie do właściwego stolika. Jak to Kogita, oczywiście utyskiwała pod nosem na ostatnie wydarzenie.* ...cholerny Atrox... znowu zabrał gdzieś swój nefilimski zad... nigdy go nie ma, gdy jest potrzebny... po co on tu pracuje skoro nie odwala swojej roboty... bardziej interesuje go ten jego ghul niż obowiązki... *Mruczanej lawinie uskarżania się na Atroxa końca nie było.* Pstrąga przynieść już, czy za parę minut? *Zapytała profilaktycznie, na chwilę wyrywając się z koła oszczerstw pod adresem rogatego mężczyzny. Ostatnio jedna kobieta nawrzeszczała na kelnerkę, że "Ona nie lubi bardzo gorących dań!", więc lisica wolała upewnić się zawczasu o widzimisię Nory.*
OdpowiedzUsuń- Za chwilę- poprosiła posyłając jej łagodny, przyjacielski uśmiech pomijając fakt mówienia takich a nie innych rzeczy o Atrox'ie. Sama nie wiedziała jeszcze wiele, ani nawet na oczy nie widziała właściciela tego przybytku, dlatego wolała się jak na razie się wychylać z niczym. Na jakiekolwiek rozmowy przyjdzie jeszcze czas, może za miesiąc kiedy czuć się tu będzie swobodniej. Kiedy już Kogita przyniosła jej jedzenie, pięknie pachnącego pstrąga na cytrynach zatrzymała ją jeszcze pytającym spojrzeniem- Kto przydziela pokój dla nowych pracowników? Santorin, z tego co wiem, nie kwapi się do wyjścia ze swojego pokoju, a akurat mam zostać nową pokojówką. Szwędać się tu nie chcę, nikomu zawadzać też nie mam ochoty więc wolę popytać.
Usuń*Przyniosła zamówionego pstrąga po upływie przepisowych pięciu minut. Postawiła drewniany talerz, chwilkę czekała na ewentualny napiwek, ale że nic takiego się nie zdarzyło, nieco gniewnie przygryzła umalowany na niebiesko paznokieć u kciuka i zabrała się do odejścia. Usłyszawszy najnowszą wiadomość, iż rzekoma klientka tak naprawdę jest potencjalną koleżanką z pracy, Lisica nieznacznie rozdziawiła buzię.* Żartujesz sobie? Chcesz tu pracować!? *Zaraz poprawiła się, to jest zamknęła usta i zrobiła zamyśloną minę.* Wiesz, tak naprawdę nikt nie przydziela. Idziesz na pierwsze albo drugie piętro i wybierasz sobie pokój. Jakoś tak wykształciła się niepisana zasada, że dobrze jest mieszkać nieopodal kwatery innego pracownika. Tak na wszelki wypadek, bo czasem zdarza się "problematyczny klient" który spróbuje zawitać nie do wynajętego przez siebie pokoju i trzeba będzie osoby trzeciej, ażeby go uświadomiła, że się myli. Ja na przykład mieszkam obok Nissare. I nie obawiaj się, kochaniutka, że komuś będziesz zawadzać! Tutaj to obcy termin! Z resztą... jak poznasz resztę kadry jeżeli na nikogo nie padniesz, co? *Puściła oczko i uśmiechnęła się ślicznie.* A tak w ogóle, na Twoim miejscu to nie śpieszyłabym się do poznania Santorina. No, chyba że lubisz wampiry albo erotomanów. Albo wampirycznych erotomanów.
UsuńSpojrzała z szerokim uśmiechem na jedzenie a po chwili już rozkroiła kawałek aromatycznej ryby wsadzając mały kawałek do ust. Przyznać musiała, było dobre jednak brakowało tej potrawie tego czegoś...albo już przyzwyczaiła się do morskich ryb i tamtejszych smaków. Wytarła umalowane usta w chustkę, jaką nosiła często w kieszeni- Co w tym tak dziwnego?- uniosła na nią spojrzenie ze zdziwionym wyrazem- W takim razie świetnie. Może akurat będę miała pokój obok Ciebie,będzie w każdym bądź razie o wiele raźniej. Zawsze lepiej jest mieć kobietę obok- upiła trochę z kubka- Z owym Santorinem nie będzie chyba aż tak źle, a poznać go i tak chcę. Nie będzie gorszy raczej od Atroxa i jego niebieskiego zwierzątka, zwłaszcza od tego okropnego zwierzęcia- przez plecy przebiegł jej nieprzyjemny dreszcz, wyciągnęła ość z ryby odkładając ją na bok.
UsuńOoo widać od razu, że nawet nie słyszałaś o Santorinie. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to nawet lepiej, bo... No nie ważne. Nie ma co porównywać Santorina do Atroxa. Santi to rodowity Cherończyk, więc jako taki ma w głowie nie po kolei, w sensie jest ponadprzeciętnie szalony i nie musi pić, aby miewać absurdalne pomysły. Plotka chodzi, że kiedyś wyrzucił śpiącego Malgrana przez okno ot dla zabawy! Atrox to, paradoksalnie biorąc pod uwagę sam jego wygląd, najspokojniejsza i najbardziej uprzejma osoba tutaj. Kiedy pierwszy raz zjawił się w Uśmiechu, zgodnie stwierdziłyśmy z Lorą, że jeżeli wszystkie diabły tak wyglądają to piszemy się na wieczne potępienie. *Roześmiała się konspiracyjnie. W zasadzie to nie kłamała. Do tej pory Atrox nikomu złego nie wyrządził i swoim opanowaniem przebił nawet Malgrana. Podobno elf był dyplomatą w-jakimś-tam-kraju, ale odkąd pracował w Uśmiechu Fortuny miewał swoje "pięć minut": wdał się w popijawę z Santorinem, później w bójkę, a wisienką na torcie było podglądanie Kogity w trakcie kąpieli w lesie. Nie mówiąc już o zniszczeniu jej rzeczy przez Eldara, towarzysza Malgrana. To przez niego Kogita teraz podawała napitki i jadło, by zapracować na swoje utrzymanie... Lisica zdziwiła się wierutnie, gdy Nora opowiedziała jej o rzekomym niebieskim pupilu demona.* Niebieskie zwierzątko? Przecież to Hefan! Ten przebrzydły chochlik NIE JEST podopiecznym Atroxa. To nasz SZEF! Pokurcz jest zastępcą Santorina, czyli tymczasowo nami dyryguje. Nie należy do uprzejmych, więc nie zdziw się jak wyzwie Cię od "powierzchniackiej dupodajki" albo "humanoidalnej pipy"... Dziwaczne zwierzątko Atroxa, hmmm... Tobie chyba chodzi o takie małe, chude, blade i pazurzaste "coś", co biega w czerwonej pelerynce prawda? Z tego co wiem to jest to, bagatela, ghul, którego Batrox przygarnął i nazwał jakoś tak dziwnie. Ten potwór mieszka w dziurze pod tawerną.
Usuń- Hmmmm- zamruczała cicho patrząc w jej stronę- Strasznie gadatliwa jesteś, wiesz?- puściła jej oko, aby tylko na chwilę odstawić jedzenie. Nie przeszkadzała jej gadatliwość dziewczyny, raczej to że nie zna połowy osób tu pracujących i nie rozumiała o kogo dokładniej chodzi. Odłożyła chustkę na bok- Skoro wszyscy tu tacy mili, nie ma czego się bać! Oby tylko Santorin nie wyrzucił mnie przez okno a będzie dobrze- napiła się znów, poklepała miejsce obok siebie aby dziewczyna spoczęła na chwilę. I tak też była z nią prawie na równi- `Hefan? Akurat to było białe, brzydkie, okropne...- skrzywiła się widocznie- Bawiło się ludzką ręką- pokręciła głową z obrzydzeniem- Niech nie wchodzi tylko tutaj, nie lubię takich stworów. Więc, chyba koło tego Batroxa nie zamieszkam skoro dotykał tego ghula. Gdyby nie to to może. Nie no, przestańmy o tym mówić- zagryzła wargi krojąc następne części ryby. Już sama rozmowa o ghulu wywoływała u niej uczucie wymiotne, co dopiero kiedy To spałoby z nią pod jednym dachem.
OdpowiedzUsuń*Być może wyczuł, że dwie powierzchniackie pudernice o nim plotkują... Albo zakuło go w oczy, gdy zobaczył, jak kelnerka przepierdala bezproduktywnie swój czas pracy? Niedoczekanie!* Czekajcie małe kurwie z rozdaniem, muszę pogonić tą durną dupodajkę. Ten pierdolnik by runął beze mnie! Gdzie ten krwiak Santorin, gdy jest potrzebny?! *Wrzasnął do swoich towarzyszy do pokerka i zeskoczył ze stołu, niezgrabnie furkotając skórzastymi skrzydełkami. Złorzeczeniom nie było końca. Owszem, na bary chochlika spadł w ostatnich dniach niemały ciężar, bowiem główny zarządca tego przybytku zaniemógł i był w stanie równie żałosnym, co ta buda. Teraz wszystko było w jego rękach, na nieszczęście pracowników. Hefan może i narzekał więcej, niż zwykle, ale nie mógł zaprzeczyć, że władza absolutna, jaką teraz miał w Uśmiechu i wszelkie przywileje, jakie płynęły z tego stanu rzeczy sprawiały mu perwersyjną przyjemność. Teraz ON był tu panem i mógł pomiatać tymi powierzchniackimi niedołęgami do woli! Mnogie przekleństwa zapowiedziały jego przybycie. Oczom Kogity i Nory ukazał się największy brzydal w rejonie, wiecznie skrzywiona, lekko posiniała paskudna morda, której srogą część stanowił karykaturalnie długi nochal. Niebieskoskóry stwór mógł mieć co najwyżej pół metra wzrostu, ale ciągle się garbił - nic dziwnego, że niektórzy mylili go z ghulem.* A co tu się odpierdala? Przerwa o tej porze? Na ploty się zebrało? Coś się pomieszało pod kopułą, rudy psie?! Klienci czekają, kurwa!!! DO ROBOTY!!! *Wydarł się ile sił w płucach, jak tylko wylądował na blacie, tuż obok dania jakiejś nieznajomej baby.*
OdpowiedzUsuńRudy psie?! *Poczerwieniała na urodziwej twarzyczce. Widać było, iż jest bardzo wyczulona na przytyki odnośnie jej zwierzęcych atrybutów, które teraz zareagowały jak u najprawdziwszego lisa: uszy stuliły się, a bielutkie futerko na ogonie zjeżyło wściekle. Poderwała tyłeczek, który dwie-trzy minuty wcześniej posadziła na krześle, wsparła się na stole i wymierzyła w Hefana oskarżycielsko palcem. Oczywiście "niewinnie" wsadziła mu przy tym w oko paznokieć równie niebieski co skóra chochlika.* Właśnie! DO ROBOTY a nie w pokera grać! Ty masz stać za barem, a nie przepieprzać z Avenem i resztą brudnych, prowincjonalnych obszczymurków pieniądze, które mają iść na nasze wypłaty! Jeżeli ktoś się tutaj opierdala to właśnie ty, kozi wypierdku niewart błota, na którym cię spisano! Lepiej byś się zainteresował jakimś papierem, bo ta dziewczyna chce tu pracować - Boże dodaj jej sił i cierpliwości, bo mi już ich brak!
Usuń*Chochlik błyskawicznie zareagował na pisk Kogity - wziął się pod boki, wyprężył i wypiął klatę obrośniętą tu i ówdzie nieregularnymi kępkami kręconych, czarnych włosów w ramach demonstracji swojej "wyższości". Ku zgorszeniu obu kobiet z jednego z takich włosistych krzaczków jak gdyby nigdy nic wymaszerował mały karaluch. Hefan łypnął na niego bezdennym okiem i błyskawicznie pochwycił lepką końcówką ogona. Następnie bezceremonialnie go zeżarł, mlaszcząc i chrupiąc przy tym głośno.* O ty głupia szmato. *Wycedził przez zęby i złapał się za oko, w które lisica wsadziła paznokieć. Wzięła go z zaskoczenia, bo przez chwilę siedział cicho i nie zanosiło się na wybuch furii. Ale nie na długo... Wraz z każdym kolejnym oskarżeniem Kogity, skóra Impka jaśniała o ton, aż w końcu stała się sina, miejscami nawet biaława - a wszyscy stali bywalcy i pracownicy z dłuższym stażem wiedzieli, że nie zwiastuje to niczego dobrego.* CO DO KURWY?! Patrzcie ją, jaka wyszczekana, HEHE! Stać za barem?! Od tego są takie niewdzięczne, POWIERZCHNIACKIE CIPY jak ty! Gdyby nie ja, twoja futrzasta dupa moknęłaby własnie na deszczu!!! JA TU TERAZ RZĄDZĘ! JAK NIE PASUJE, TO WON, WRACAJ DO TEJ SWOJEJ ZAWSZONEJ NORY, Z KTÓREJ WYPEŁZŁAŚ, RUDA WYWŁOKO!!! NIE BĘDĘ TU TRZYMAŁ BEZUŻYTECZNYCH MIESZAŃCÓW!!! *Z każdym zdaniem darł się coraz głośniej, aż wreszcie chyba zużył cały bieżący zapas nienawiści i gniewu. Dał popis, nie ma co, aż wszyscy ucichli. Większość osób obcujących z chochlikiem była już raczej przyzwyczajona do jego ciężkiego usposobienia, jednakże teraz przeszedł samego siebie... Hef począł sapać ciężko i drżeć z wściekłości, przez co jego skórzaste skrzydła zaczęły wydawać z siebie ciche, złowrogie buczenie, na podobieństwo szerszenia. Po raz pierwszy zwrócił uwagę bezpośrednio na Norę, dopadł do niej w jednym skoku i pochylił się nad nią, o wiele bliżej niż by wypadało, przez co dziewczyna miała wątpliwą przyjemność poczuć, że chochlikowi przydałaby się kąpiel... w odrdzewiaczu do zbroi...* Miałaś okazję zobaczyć, jak się do mnie NIE odzywać, tfu. Radzę zapamiętać. Inaczej wywalę na zbity ryj. Co umiesz robić, co, kolejna powierzchniacka samico? Sczeznę na tym przeklętym padole... O Strażniku, zabierz mnie z powrotem, gdziekolwiek jesteś... *Zaczął buczeć pod nosem, po czym nie czekając na odpowiedź schował się na chwilę za barem. Grzebał jakiś czas między butelkami, aż w końcu znalazł pewien zwój i bez oporów rzucił nim w Norę.* Tu jest rozpiska dostępnych stanowisk, tfu.
Usuń*Doprawdy, wystarczy chociaż na chwilę spuścić tawernę z oka, by działy się dantejskie sceny. Zazwyczaj chodziło o niegroźną bójkę gości, których umysły omotał alkohol bądź koleżeńskie nieporozumienie, jako że Cherończycy to lud bardzo emocjonalny i potrafią reagować nader gwałtownie. Jak widać, tyczyło się to również tutejszych chochlików. A może tylko Hefan był tak śmiałym egzemplarzem? Wszelakie mniejsze pomioty, jakie Atrox znał z rezydencji różnych demonów równych mu bądź wyższych rangą, starały się nie rzucać w oczy, a najlepiej udawać, że w ogóle nie istnieją. Bo kiedy tylko pojawiały się na horyzoncie, zawsze kopano je, lżono lub używano na nich drobnej, lecz bolesnej sztuczki magicznej. Balzigeer wciąż nie mógł przełknąć kontrastu między Hefanem, a znajomym mu obrazem chochlika... Nefilim już dawno pogodził się z łatką, jaką przyszyto mu w kręgach piekielnego towarzystwa - że jest osobnikiem "starej daty". Nie przeszkadzało mu to, gdyż nie widział nic złego w przestrzeganiu zasad dobrych manier, które nie tylko odnosiły się do zachowania przy posiłkach i wśród osób z wyższych sfer, ale również dotyczyły postępowania z kobietami. Prawdopodobnie dlatego zachowanie Hefana podziałało na Atroxa, jak płachta na gorgona. W momencie, w którym to niebieskoskóry potworek wzywał Strażnika na pomoc, siedzący przy barze klienci kolejno przerywali rozmowy, bledli i czym prędzej odskakiwali wraz ze stołkami w kierunkach przeciwległych krańców kontuaru. Powietrze zgęstniało i bynajmniej nie za sprawą zapachu chochlika. Złą aurę można było kroić nożem... Wielka dłoń nakryła łysy czerep Hefana i niemal wbiła jego zęby w blat baru, zaś druga zacisnęła się na ogonie z siłą imadła, po czym rozciągnęła pokurcza, wyciskając z niego niebagatelną długość, bo aż półtora metra. Jeden z odważniejszych gości rzucił żarcikiem, że Atrox próbuje naprostować kręgosłup moralny chochlika.* Obrażamy kobiety, Hefan...? *Zagrzmiał nienawistnie, ślepia błyszczały mu na przemian groźną mieszanką żółci i czerwieni. Rozciągnął Zgreda jeszcze bardziej, aż faktycznie coś mu w kręgosłupie strzeliło.* Przeproś obie panie. Już.
Usuń[W Księdze Zażaleń jest podany, ale proszę bardzo: dr3tton@gmail.com Coś się stało?]
OdpowiedzUsuń*Chyba ją obudził hałas większy niż zwykle. Niechętnie otworzyła oczy i zaczęła obserwować Hefana, któremu najwyraźniej nadmiar władzy uderzył do pozbawionej włosów łepetyny. Ah jak się puszył, pan i władca domu oraz śmietnika, nawet miał karaluszego poddanego, na którym wykonał wyrok śmierci. Zupełnie jakby cierpiał na kompleks tyciego... Zaraz mu się to ukróci, niech no tylko któryś z panów pracujących w Uśmiechu Fortuny się ruszy, bo Hefuś mocny w mordzie jest tylko do kobiet, ponieważ się go za bardzo brzydzą, aby mu przywalić. Chyba wykrakała, bo oto pojawił się najgorszy z najgorszych, Atrox Balzigeer. Razem z Malgranem przejawiali coś na kształt manii na punkcie należytego traktowania dziewek, lecz w przypadku elfa pouczanie najczęściej zaczynało się i kończyło na wykładzie, ponieważ z wykształcenia był dyplomatą. Z kolei nefilim skory był do "nawracania na kulturę" niemal łopatologicznie. Nawet jeżeli faktycznie miałby do tego celu użyć łopaty do walenia nią po łbach niepokornych uczniów. A przynajmniej na takiego wyglądał.* Wiesz, Hefan? Technicznie rzecz biorąc Kogitę zatrudnił Santorin, nie Ty. On podpisał papiery. Bo Ty chyba nie umiesz pisać, nie? *Zapytała, bez śladu większej troski spozierając na działania Atroxa pod adresem stworka o niewyparzonej gębie. Gdyby tyle nie wrzeszczał MOŻE by mu współczuła. Nieco śnięta odezwała się do Nory.* Jak tam wypiszesz co trzeba to daj podanie. Podpiszę Ci je... *Czując na sobie dziwne spojrzenia, zrobiła zdziwioną minę.* No co? Umiem zbudować latający statek! Przy tym podrobienie podpisu Santorina to pryszcz. Vega tak bazgroli, że nikt różnicy nie zobaczy, jak coś się w charakterze pisma zgadzać nie będzie.
OdpowiedzUsuńMrhrmhy... *Zacharczał chochlik przybity do blatu, łypiąc czarnymi patrzałkami na boki. W jakiś pokrętny i ironiczny sposób, przez chwilę nawet poczuł się jak w domu, tam, w tym prawdziwym domu - w Lochu Strażnika. Bo pomimo tego, że uważał lata tam spędzone za najszczęśliwszy okres w swoim nędznym życiu, to i tak nie mógł zliczyć, ile razy dostał tam wpierdol. Czasem wystarczyła głupota, małe potknięcie, by wylądować na sesyjce w sali tortur lub co gorsza - na dywaniku u czarnoksiężników... Wtedy to się działo... Być może wspomnienia przebytych cierpień wywołały w nim teraz paniczny strach, a może fakt, że tym razem nie miał pewności, że oprawca go puści wolno? W Lochu był potrzebny, był jednym z najefektywniejszych robotników podziemi, więc zawsze po odbytej karze ostatecznie go wypuszczano. A teraz? Czy niezadowoleni z jego tymczasowego szefowania pracownicy UFa zdecydują się wywołać rewolucję i skręcą mu kark jak kurczakowi?*
OdpowiedzUsuń*Do osobliwego zgromadzenia dołączyła jeszcze jedna osoba, a mianowicie Lora Beaumont, rudowłosa dziewczyna o dużych, zielonych oczach, ubrana w niepasujący doń szary, roboczy strój pokojówki. Trzymała w zębach papierosa, który roznosił wokół silnie gryzący, ziołowy zapach. Podeszła do baru i postawiła nań pustą butelkę z przeźroczystego szkła z grawerunkiem łba krowy, tuż przy głowie przyszpilonego przez Atroxa Hefana.* Oho. Wam to się chyba nigdy nie znudzi... Kogito, moja droga, podasz mi to mleczne, alkoholowe coś, co z takim zamiłowaniem spija Murphy? Bliżej jesteś, stoi na tej półce, tam o. Dzięki. Murphy to mój kot. *Objaśniła nieznajomej dziewczynie, o - musiała przyznać - niezwykle ponętnych wargach, która brała udział w zgromadzeniu i uśmiechnęła się, choć był to gest bardzo oszczędny, bardziej smutny niż wesoły. Po krótkiej obserwacji sytuacji i wysłuchaniu Nissare, westchnęła ciężko i spojrzała się z politowaniem na Hefana. Jednakże nie dołączyła do sprzeczek, rzucania oskarżeń czy też gróźb. Stanęła po drugiej stronie baru, na przeciwko Atroxa i oparła się o drewno łokciami. Wyjęła z zębów papierosa, zaciągnęła się, puściła kilka idealnych, okrągłych kółek, po czym odezwała się cicho do Balzigeera.* Z jednej strony podziwiam Twoje zaangażowanie do uczenia wszystkich manier, ale zaryzykuję stwierdzenie, że tutaj to tak nie działa, kotku. A zwłaszcza w przypadku tego brzydkiego tutaj, o. To walka z wiatrakami. Ja już po prostu przywykłam, że drze tą japę na prawo i lewo, może Ty też powinieneś... On w gruncie rzeczy jest nieszkodliwy. Wkurwiający, ale nieszkodliwy. Zrobił Ci coś, Kogi? Nie? No właśnie. On nam nic nie zrobi, bo jakby Santi się dowiedział, to by zaraz go wypatroszył, jakby ozdrowiał, a jak nie, to by kogoś do tego wynajął. To i my mu dajmy spokój, bo jak gówno tkniesz - to śmierdzi, nie warto. W końcu nie wiem jakim cudem, ale to jest jednak przyjaciel Santorina... I do tego tymczasowo nasz szef... Dopiero będzie syf, jak się poskarży... *Wskazała krótkim skinieniem głowy w stronę najsłynniejszego już obrazu w rejonie, zawieszonego nad drzwiami wejściowymi - podobizny Hefana w towarzystwie najróżniejszych, perfidnie niepasujących do siebie elementów, które namalowali oni sami - pracownicy Uśmiechu. * Eh, na bogów, nie wierzę w to, że go bronię... Nie zrozumcie mnie źle, nienawidzę tego małego skurwysyna, ale za to was... lubię... *Dodała i zamyśliła się głęboko, zamarła z papierosem uniesionym w ręku. Dlatego też podskoczyła jak poparzona z dzikim kwikiem, gdy nagle ni stąd ni zowąd na blat wskoczył Murphy, rudy tawerniany kocur-grubasek i z bojowym sykiem rzucił się na szpony Atroxa, nadal przytrzymujące chochlika. Drapał i gryzł, dopóki demon nie puścił, a jak puścił, to czmychnął z nadzwyczajną jak na niego szybkością i zniknął wśród tłumu klientów. Hefan idealnie skorzystał z zamieszania i również książkowo spierdolił, rzucając przez ramię stłumione przekleństwa, choć już nie tak odważnie, jak wcześniej.* Murphy!!! Co Ty wyrabiasz! Nie wiem, co go opętało! *Zawołała Lora, odzyskawszy głos, patrząc po zgromadzonych ze strachem w oczach, jakby chciała się upewnić, że nie miała właśnie zwidów.*
UsuńTutaj wpisujesz swoje imię... Tutaj stanowisko, na którym chcesz pracować... A tutaj... Co? *Lisica od dłuższej chwili nie udzielała się w wojnie między piekielnymi pomiotami, gdyż przysiadła się z powrotem do Byami i kolejno instruowała ją podczas wypełniania dokumentu, na mocy którego miała niedługo stać się pełnoprawną pracownicą Uśmiechu Fortuny. Ponieważ opierała się o blat stołu dość niefortunnie, niektórzy klienci zapuszczali żurawia w kierunku jej dekoltu bądź tylnych krągłości. W końcu Kogita była nieco krzykliwą, ale urodziwą dziewką nawet pomimo jej zwierzęcych przymiotów. Gdy Lora coś do niej powiedziała, Trizonka popatrzyła się odrobinkę głupkowato. No cóż, nie każdy może mieć podzielną uwagę.* Jak to "nic mi nie zrobił"?! Zwolnieniem mi brudas groził, bo mu wytknęłam, że ma się wziąć za robotę zamiast przegrywać w karty nasze wypłaty, które i tak w zeszłym miesiącu były niższe niż wcześniej! Też by Cię to wkurzało, gdyby gnój obciął Ci wypłatę, bo "musi mieć równą sumkę w kasetce"! Kobieta ma swoje wydatki, a tym bardziej kelnerka, która musi wyglądać ładnie by przyciągać klientów i dostawać napiwki. Wiesz jak to działa. *Próbowała powrócić do dalszego instruowania Nory co, gdzie i jak wypełnić, ale Ruda znowu narobiła rabanu. Tym razem o kota, że podobno kogoś pocharatał. Odchyliła na boki uszy i popatrzyła na Lorę z dziwną mieszanką uczuć.* Ja tam nic nie widziałam. Tobie też się chyba przywidziało, przez te ziołowe świństwa, które palisz. No i mówimy przecież o MURPHY'IM. Murphy by kogoś podrapał? Ten kot ma w sobie tyle energii, że leży w jednej pozycji po kilka godzin dziennie i czasem trzeba go szturchnąć, żeby sprawdzić czy żyje w ogóle. Raz go nawet przyłapałam na darciu pyszczka, by go postawić na ziemi, bo mu się samemu zeskoczyć z baru nie chciało. Z resztą sama dobrze wiesz, że on łaskę robi jak gałę otworzy. Jedyne co go chyba rusza to żarcie i potrzeba.
Usuń